Zadanie:
Zapoznaj się ze wspomnieniami Pana Zbigniewa na temat Ochotniczej Straży Pożarnej w Wesołej – tekst znajdziesz pod zdjęciami. Następnie udaj się pod budynek Straży (ul. 1 Praskiego Pułku 31) i przyjrzyj się figurze Św. Floriana, patrona strażaków, na frontowej ścianie OSP. Jakiego koloru ma płaszcz? Zapamiętaj odpowiedź 😊.
„Być strażakiem, to prowadzić dwa intensywne życia jednocześnie. Ten zawód to wyzwanie. Trzyma człowieka cały czas w szachu. Gdy dzwoni telefon lub wyją syreny w jednostce – rzuca się wszystko w domu, bez względu na to czy to rocznica ślubu czy urodziny ukochanej żony lub dzieci – i jedzie się walczyć z żywiołem. Ratować czyjeś życie. Gasić płomienie trawiące domy i lasy. Usuwać skutki powodzi i wichur. I tak też robiłem ja, moje koleżanki i moi koledzy.
Nazywam się Zbigniew Mikos. Jestem z 38-ego rocznika. Przygodę ze strażą pożarną zacząłem mając 20 lat, a zakończyłem mając 65. Pracowałem jako kierowca, ale i jako naczelnik. Mam do tego fachu ogromny sentyment i szacunek, tak jak przez te wszystkie lata miałem wielkie poważanie w społeczeństwie. Bo zawód strażaka budzi respekt i podziw, co odczuwałem i odczuwam do dzisiaj.
Na akcje jeździliśmy autami marek Star i Jelcz, ale mieliśmy też bryczkę z ręczną sikawką. Ona do dzisiaj jest jeszcze w straży w Starej Miłosnej – nie jeździ już do pożarów – teraz jest używana w pokazach. Bo straż to piękne wspomnienia np. zawodów okolicznościowych, wymian z kolegami po fachu z Niemiec czy pracy nad budową strażnicy. Tą postawiono w ciągu pół roku. A przez ten czas samochody strażackie parkowały pod domami strażaków, między innymi pod moim. Wtedy to do nas i do naczelnika mieszkańcy dzwonili bezpośrednio z prośbą o pomoc. To spod naszych domów ruszaliśmy na akcje. Nie sprawdzaliśmy, czy telefony są prawdziwe, czy ktoś stroi sobie żarty – ważne było dotarcie na miejsce i tam dopiero weryfikowana była prawdziwość zgłoszenia.
Nasze zespoły były 6-cio osobowe. Często zdarzało się, że jedna jednostka nie wystarczała i na interwencję jeździło kilka zespołów jednocześnie. Do dzisiaj w mojej pamięci głęboko wyryte są wspomnienia gaszenia pożaru domu na ulicy Słowackiego. Pożaru tak trudnego, że pozbawił życia mieszkańca Wesołej. Walka z ogniem, zwłaszcza, gdy jest gorąco, a budynek jest drewniany, często stawia nas strażaków na słabszej pozycji. Ale nie poddajemy się. Podobnie jak nie poddajemy się, gdy trzeba gasić las. Wiele razy było tak, że parliśmy na ogień do przodu z sikawkami, a pożar tak szybko przenosił się po czubkach drzew, że musieliśmy się cofać, uciekać i znów wracać oraz korzystać z pomocy samolotów i helikopterów. To zawsze były bardzo długie i trudne akcje. Towarzyszył nam strach, ale jednocześnie nie baliśmy się. To niesamowite uczucie, nieporównywalne z żadnym innym. Po akcji byliśmy szczęśliwi, choć zmęczeni. Zdarzało się, że gasiliśmy jeden pożar po kilkanaście godzin, a czasem wyjeżdżaliśmy do nich nawet 7-8 razy dziennie. Intensywność zjawisk pogodowych sprawiła, że braliśmy udział w usuwaniu skutków fali powodziowej w Warszawie. Przepompowywaliśmy wodę, osuszaliśmy domy i piwnice, umacnialiśmy wały. Po sznurach opuszczaliśmy się do budynków, by sprawdzić czy kogoś w nich nie ma. A gdy przez nasz rejon przeszły wichury pomagaliśmy naprawiać zerwane linie energetyczne, uszkodzone dachy i usuwaliśmy powalone przez żywioł drzewa – niektóre z nich miały ponad 120 lat. Naszym udziałem stała się też akcja zabezpieczania terenu po wybuchu rury z gazem. Płomienie strzelały wysoko w niebo, a my mieliśmy nadzieję, że nie było nikogo w pobliżu, kto mógł ucierpieć oraz że uda się nie dopuścić do przeniesienia ognia na pobliskie domy i las. Udało się.
Dzisiaj jestem już na strażackiej emeryturze, ale rodzinną tradycję kontynuuje w tym zawodzie mój zięć oraz wnuk. To napawa mnie dumą, bo wiem, jak ważny jest zawód strażaka.
Gdy spoglądam wstecz, czuję wielką pokorę, ale i satysfakcję z mojej pracy i chociaż to ciężki zawód, to wiem, że zdecydowałbym się podjąć ten trud ponownie. Bo ze straży można odejść, ale być strażakiem nie przestaje się nigdy. Strażak siedzi głęboko w człowieku już na zawsze.”
Na zdjęciu jest nasz senior strażak i jego córki. W tle budynek Ochotniczej Straży Pożarnej w Wesołej.
Opracowano na podstawie rozmowy ze Zbigniewem
Wolontariat rodzinny: Stella, Maksymilian
Back to Top